Podróż Gwatemala, czyli dokąd na emeryturze
Opis: Przysięgam, jeśli dożyję sześćdziesiątki lub wcześniej dam sobie spokój z pracą, przeniosę się właśnie tam. Zielono, tanio, jakaś tam przestępczość w stolicy niby jest, ale od czego mamy mniej ponure miejsca.
"Starą Gwatemalę" można przejść wdłuż czy wszerz w piętnaście minut, a jednak udało mi się zgubić. Wygląda w zasadzie jak plan filmowy - wszystkie budynki są identycznie piękne, wydaje się więc, że to tylko tekturowa makieta. W barach usłyszymy głównie angielski; gdy je zamkną, można napić się zakupionej w jakimś szemranym hotelu wódki na skwerze w samym centrum miasta (cokolwiek jest centrum tego maleństwa). Swoją drogą nie pamiętam już, czy to w Antigua, czy jeszcze w Meksyku trafiłam w knajpie na Wyborową.
Perła, no. Warto było tłuc się chicken busem, zastanawiając się, dlaczego z tyłu stoi wiadro. Na miejscu było mniej prozaicznie.